Oto dzieki czemu łucznictwo zagościlo znów na Onecie:

Jerzy Jakobsche - prezes Polskiego Związku Łuczniczego (a jednocześnie dziennikarz PAP i wiceprezydent Europejskiego Stowarzyszenia Prasy Sportowej) idzie na wojnę z działaczami - pisze "Trybuna".

Z imienia i nazwiska wymienia osoby dla których związek jest jedynie miejscem do załatwiania partykularnych interesów.

Na ich czele ma stać, według Jakobschego, żywiecki przedsiębiorca i trener tamtejszego Łucznika (najlepszego klubu w Polsce), Jan Lach - niegdyś selekcjoner kadry, a w poprzedniej kadencji wiceprezes ds. sportowych.

„Nie dość, że nie realizuje poleceń związku, to mam nieodparte wrażenie, że kieruje nim z tylnego siedzenia. W 11-osobowym zarządzie jest sześciu ludzi, którzy bezceremonialnie realizują jego polecenia" - mówi Jakobsche.

Jego słowa potwierdzają odwołany przed trzema tygodniami sekretarz generalny związku Andrzej Wojda oraz Paweł Soliński - trener Drukarza Warszawa (szkoli mistrzynię Europy, Iwonę Marcinkiewicz) i jednocześnie szef Warszawsko-Mazowieckiego Związku Łuczniczego.

Przy okazji pojawia się jeszcze jeden wątek - finansowy - mający związek z wyrzuceniem Andrzeja Wojdy. Jan Lach prowadzi firmę „Złota Strzała", zajmującą się dystrybucją sprzętu łuczniczego.

„Do tej pory organizowane przez związek przetargi były fikcją: wygrywał je albo Lach, albo współpracująca z nim firma z Krakowa. Wojda stał się niewygodny, bo w myśl ustawy o zamówieniach publicznych zaczął organizować normalne przetargi. I dlatego utrącono go podczas obrad w Legnicy" - sugeruje Jakobsche.

Na dzisiaj Jerzy Ciszewski zaprosił członków zarządu na rozmowy do ministerstwa.